Co i rusz otrzymujemy prośby od rodziców z różnych stron Polski, którzy nie zorientowali się w porę, co do warunków nakładanych przez znowelizowaną ustawę o systemie oświaty i spóźnili się ze złożeniem wniosku (z wymaganymi dodatkami) o zezwolenie na edukację domową przed 31 maja. Rodzice ci pytają, co w tej sytuacji zrobić?
Po kolejnej takiej prośbie, lekko poirytowana, zadzwoniłam do Prezesa Stowarzyszenia Edukacji w Rodzinie, które przyklasnęło ministerialnemu projektowi, później ucieleśnionemu w zapisach ustawy. Zadałam pytanie, co Oni radzą rodzicom znajdującym się w takiej sytuacji? Dowiedziałam się, że każdy taki przypadek indywidualnie rozpatruje Pani Minister Hall. Można chyba domniemywać, że rozpatruje pozytywnie?!
Ciekawe, ponieważ w Ministerstwie nic na ten temat nie wiedzą, a żaden wniosek do właściwego dla tych spraw Departamentu Kształcenia Ogólnego i Wychowania od 31 maja nie wpłynął. A więc i Pani Minister żadnego zezwolenia na naukę w domu wydać nie mogła. Urzędniczka wspomnianego Departamentu powiedziała, że zawsze można do Nich taką prośbę, koniecznie z uzasadnieniem, złożyć, a Ministerstwo łaskawie ją rozpatrzy. Może też odpowiednią decyzję wydać, bo … samo te przepisy sformułowało!
To o tyle dziwne stwierdzenie, że zgodnie z prawem, jedynie dyrektor szkoły może takie zezwolenie wydać, w żadnym zaś wypadku Minister. Czyżby Minister stał ponad prawem?!
Nawiasem mówiąc, nie wiadomo, po co komu było wprowadzanie tego terminu – 31 maja – jako wymogu, który mają respektować rodzice.
Na przyszłość lepiej byłoby oszczędzić wszystkim bzdurnych przepisów (to apel do MEN!), a już na pewno reprezentanci środowiska edukacji domowej nie powinni się pod takimi przepisami podpisywać!