Któż nie zna piosenki z czołówki „Klanu”, z tym sławnym wersem? Cóż też z tego, że zawiera on brzydki błąd składniowy, skoro i inni „wielcy” Polacy (politycy i celebryci) podobne i wszystkie inne językowe błędy całkowicie „bez krępacji” popełniają.
Oto aktualna Pani Minister od Edukacji Narodowej, złożyła oświatowym obywatelom (nauczycielom, rodzicom i uczniom) bożonarodzeniowe życzenia. Pisze w nich m.in. Życzę Państwu również zadowolenia i sukcesów z podjętych wyzwań. Jeśli – na upartego – można jeszcze życzyć zadowolenia z samego podejmowania wyzwań, niezależnie od efektywności tego podejmowania, to już całkowitym gwałtem na polskiej frazeologii i rozumie jest życzenie komuś „sukcesów z podjętych wyzwań”.
A chociaż tekst ten mógł zostać napisany przez jednego z ministerialnych „wybitnych specjalistów”, jak czule nazywa Pani Minister swoich funkcjonariuszy z Szucha, to zawodowa polonistka, jaką Sama jest, winna była sprawdzić swoje „osobiste” życzenia! Gdyby do Pani Minister ten mój tekst jakoś dotarł, to mam nadzieję, iż w świąteczny czas miłosiernie odpuści Ona sankcje dla, lojalnego przecież, ministerialnego „pisarczyka”!
Furda tam jednak łamanie reguł języka, nawet u Nauczycielki Narodu, kiedy w życzeniach przekracza się reguły moralności! Tak bowiem można interpretować, również logicznie splątany, fragment tych samych życzeń, który biegnie następująco: Najserdeczniejsze życzenia kieruję również do kadry pedagogicznej, rodziców i uczniów – przedstawicieli Polonii i Polaków mieszkających poza granicami naszego kraju. Niech nadchodzące Święta i Nowy Rok upłyną w spokoju, ciepłej i serdecznej atmosferze, a radość i nadzieja towarzyszą Państwu każdego dnia.
Jeśli te słowa to nie cyniczne szyderstwo, to hipokryzja względem Polaków mieszkających na obczyźnie w nich zawarta przewyższa inne obłudne deklaracje krajowych władz, jeśli wziąć pod uwagę prawdziwe tych władz „dokonania”.
Przypomnijmy: Pani Minister Zalewska, bezkrytycznie wsparta w Sejmie przez koleżeństwo z PIS-u, wprowadziła wobec edukacji domowej wojewódzką „rejonizację”, przede wszystkim po to (motywację tę podał P. Wiceminister Maciej Kopeć w trakcie spotkania z przedstawicielem Instytutu Educatio Domestica w dniu 8 grudnia 2017 r.), by utrącić możliwość domowej edukacji dla polskich dzieci, przebywających czasowo poza granicami kraju. Legalne ułatwienia w tym względzie, wprowadzone przez wrażą koalicję PO-PSL, należało zniszczyć, szermując hucpiarskim hasłem o dokonujących się w tym zakresie finansowych nadużyciach na szkodę „państwa”. Może by tak, dla porównania, MEN podało, jakie koszty zostały poniesione choćby na organizację licznych, w istocie zaś pozornych, „debat oświatowych”, przygotowujących grunt pod „epokową” reformę polskiego systemu oświaty z 2016 roku. Takich rozliczeń nigdy nie poznaliśmy!
Prawdziwie antynarodowym aktem było odebranie w ramach tej reformy polskim dzieciom i polskiej młodzieży, tymczasowo mieszkającym w innych krajach, możliwości spełniania obowiązku szkolnego i innych obowiązków edukacyjnych na polskich zasadach, przy zasłanianiu się twierdzeniem, że przecież spełniają podobne obowiązki w krajach zamieszkania, mając z jednej strony pełną możliwość powrotu do polskiego systemu oświaty, przy zagwarantowanym wsparciu na miejscu, i bogatą ofertę zagranicznych placówek państwowych. Zarówno owo wsparcie (o nostryfikacyjnej szklanej górze tymczasem zmilczę), jak i oferta są po prawdzie mizerne i daleko nie dla wszystkich. Szczególny kłopot dotyczy naszych rodaków ze Wschodu. Państwowe władze nie raczą zauważyć, że to ich i ich poprzedników działania wręcz wypędziły licznych rodaków w poszukiwaniu chleba za granicę. Nie tak winno wyglądać rzeczywiste kultywowanie polskości i pomoc polityków dla rodaków.
Ujmujących się za Polonusami w trakcie prac tzw. grupy roboczej Pana dr M. Dzieciątko i Pana mec. K. Tusińskiego ministerialne władze zwyczajnie oszukały, a ich ostatnią sejmową debatę z 21 listopada br. zignorowały, podobnie jak posłowie Prawa i Sprawiedliwości.
Panie Mariuszu i Panie Krzysztofie, nie rezygnujcie! Choć nie ma się tymczasem „do kogo pożalić”, ponieważ MEN dysponuje pełną autonomią, może władza naczelna się wreszcie opamięta!