Przez wiele dni byliśmy świadkami serialu pt. Co zrobi Pan Prezydent? Byli tacy, którzy żywili cichutką nadzieję, że gruntownie wszystko przemyślawszy, w taki czy inny sposób Prezydent sprzeciwi się ustawom reformującym narodową edukację. Jednak jego kunktacja doprowadziła do przewidywanego przez rządzącą partię końca. Dla niej pozytywnego! Zresztą ten rezultat był pewny także z innych względów. Zbyt wiele propagandowej pary w maszynerię tę wpuszczono, a i przyjęte jeszcze przed prezydenckim pod-pisem prawne regulacje sprawę jednoznacznie rozstrzygały.
Pani Minister miała przecież we wszystkim rację. Musiała mieć rację! Nie mogło być inaczej, bo sprawy reformy szkoły omówiono z całym narodem. No może nie z całym narodem, ale z tysiącami ekspertów i aktywistów.
Jednak dlaczego przy takim przemożnym pragnieniu zreformowania źle funkcjonującej szkoły, Pani Minister zajęła się szczególnie skrupulatnie – niejednokrotnie nazywając ją „patologią” – mikroskopijną edukacją domową?! Dlaczego przy naprawianiu szkoły Pani Minister tak skrzywdziła rodziny edukacji domowej?! Przecież partia, która za Panią Minister murem stoi, utrzymuje, że jest partią prorodzinną! Czy wystarczy dać obywatelom wsparcie finansowe w postaci programu 500+, a obywatele przeoczą inne, ewidentnie antyrodzinne rozwiązania? Gwarantuję, że edukatorzy domowi nie przeoczą niczego, a pamięć też mają dobrą. Kolejne wybory przed nami! Już w przyszłym roku wybory samorządowe.
I jeszcze co do jednego muszę rozczarować Panią Minister: To nie Pani jest prawdziwą autorką szkodliwych dla edukacji domowej zapisów, niezależnie od Pani osobistej do niej niechęci. W „resorcie” od lat działają osoby przypuszczające kolejne razy ataki na edukację domową. Nie zawsze jednak znajdowały życzliwe „ucho” u najwyższych przełożonych. Swoje propozycje, nie wiadomo jakimi „interesami” kierowane, musiały odkładać do „lepszych” czasów. Teraz one nadeszły!
Marionetki marzą daremnie o monologu Hamleta (Stanisław Jerzy Lec)