Ciągani po sądach

Dzisiejszego dnia mój mąż znów stanął przed Sądem. W naszym przypadku, rzec by można, to nic takiego. Przecież przez ostatnich kilkanaście lat jego wizyty w Sądach były dość częste. Jednak te wcześniejsze dotyczyły naszych prywatnych skarg i odbywały się przed Sądami Administracyjnymi.

Dziś natomiast Marek występował jako świadek, w roli eksperta d.s. edukacji domowej, przed Sądem Rodzinnym, w „cudzej” sprawie.

Smuci fakt, że coraz częściej słyszymy o kwestionowaniu przez czynniki publiczne rodzicielskiej władzy polskich edukatorów domowych. Inicjatorami tych sądowych procedur są dyrektorzy szkół, pedagodzy szkolni, „specjaliści” poradni psychologiczno-pedagogicznych bądź pracownicy „opieki społecznej”. Im wszystkim zawsze i wyłącznie chodzi o „dobro dziecka”.

Zastanawia mnie, dlaczego ci, którzy zostali społecznie wyniesieni do realizacji misji pedagogicznej, sami są tak bardzo „odporni na naukę”. Przecież od tylu już lat, we wszystkich mediach mówi się o edukacji domowej jako skutecznej dydaktycznie i wychowawczo (a więc także socjalizacyjnie) formie organizacji kształcenia dzieci i młodzieży. A tu ciągle ujawniają się kolejni funkcjonariusze systemu oświaty, którzy skłonni są rzucać „Bogu ducha winnym” rodzicom wszystkie możliwe „kłody” pod nogi.

Mam takie małe marzenie: Państwo pomocnicze – i tylko takie!

Ale to chyba utopia?!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s