Wakacje i ferie Emi i Paweł mieli w tym samym czasie co dzieci „szkolne”. Z naszego punktu widzenia nie mogło być inaczej, ponieważ nasze dzieciaki nie były izolowane od kolegów, najłatwiej było się spotykać, gdy tamci mieli „wolne”. Nasz rok „edukacyjny” w zasadzie pokrywał się z rokiem „szkolnym”, choć tak naprawdę solidna praca wypadała w czasie trwania roku akademickiego (z winy ojca). Z moich obserwacji wynika, że zawsze około 10 sierpnia dzieci już miały wakacji dosyć i z własnej woli zaglądały do podręczników (od innych książek wakacji nie miały, bo tego nie potrzebowały!). Brzmi to może niewiarygodnie, ale tak się właśnie składało.
Podręczniki szkolne były podstawą w naszej pracy. Trudno z nich zrezygnować, kiedy czekają cię egzaminy! Bazując na tych samych podręcznikach, co układający zadania egzaminacyjne szkolny nauczyciel, łatwiej się do nich przygotować. Jednak nie ograniczaliśmy się do wykorzystywanego w szkole zestawu, ale szukaliśmy podręczników dodatkowych, szczególnie tych, z naszego punktu widzenia najlepszych. Prócz tego wydawaliśmy majątek na różnego rodzaju encyklopedie, słowniki, atlasy, materiały popularno-naukowe. Historii, na przykład, dzieci uwielbiały uczyć się z przewrotnej serii „Strrraszna historia” (zawsze trzeba było kupować po dwa tomiki, bo inaczej była awantura, kto ma czytać pierwszy). Sporo też gromadziliśmy klasycznych dzieł literatury pięknej, i tej dla dzieci, i tej dla dorosłych. W ciągu całych dwunastu lat wspólnej nauki zebraliśmy pokaźną bibliotekę dla całej rodziny!