Czas podsumowań: „Powrót do korzeni”

Czym jest, a czym nie jest edukacja domowa?

Wydawać by się mogło, że po ćwierci wieku, jaka upłynęła od czasu jej legalizacji w III RP, doskonale już wiadomo, czym jest tak zwana „edukacja domowa”. Podobno, jak twierdzą niektórzy polscy znawcy, jest kilka jej odmian-frakcji, nieco różniących się między sobą, wszystkie jednak ostatecznie są w swej istocie tożsame. Czy aby jest tak na pewno? Sama nie mam takiego przekonania! Pozwólcie Państwo, że przedstawię punkt widzenia jednego z amerykańskich liderów i badaczy edukacji domowej Rodgera Williamsa. Oto jego odpowiedzi na interesujące nas tutaj pytania (w tłumaczeniu mojego męża i za zgodą Rodgera Williamsa).

Czym jest edukacja domowa?

Edukacja domowa jest odmianą edukacji kierowaną przez rodziców i opartą na rodzinie. Kierowanie przez rodzica oznacza, że rodzice świadomie przyjmują na siebie odpowiedzialność za edukację własnych dzieci, kontrolując zarówno proces edukacji, jak i jej program. Oparcie na rodzinie oznacza z kolei, iż środkiem edukacyjnej ciężkości jest rodzinny dom, a inne zasoby są względem niego wtórne.

Dla zabezpieczenia części edukacji rodzice mogą wybrać partnerstwo z innymi rodzicami edukacji domowej w ramach kooperatyw lub grup wsparcia. Mogą też zdecydować o zleceniu innym osobom (dziadkom, tutorom, jak np. nauczycielom muzyki czy starszemu rodzeństwu) udzielania dziecku pomocy w uczeniu się.

Czym edukacja domowa nie jest?

Edukacją domową nie jest żaden program, w którym rodzice delegują kontrolę lub kierowanie edukacją na inne osoby, ani taki, w którym podstawowy czas uczenia się jest spędzany poza rodziną.

Rodger Williams w określaniu „okolic” edukacji domowej przyjmuje ciekawą i pragmatycznie uzasadnioną optykę „biznesową”. Wskazuje on na coraz liczniejsze próby podszywania się pod „markę” edukacja domowa ze strony różnych instytucji-firm oświatowych. Jedna z nich dotyczy nieznanej u nas amerykańskiej formy internetowych szkół „czarterowych”, reklamujących się jako swobodna wariacja nt. edukacji domowej, a druga tzw. „hybrydowej” edukacji domowej, gdzie odpowiedzialność za edukację dziecka dzielą rodzice i szkoła, do której dziecko w części czasu regularnie uczęszcza. U nas dotyczy to niektórych ofert edukacji internetowej i różnorakich „grup edukacyjnych”. R. Williams twierdzi, iż owo „podszywanie się” pod markę ze znakiem HQ (wysoka jakość – a przecież edukacja domowa jest wysoko ceniona za swoje walory dydaktyczne i wychowawcze) „usług” gorszej jakości jest formą pasożytnictwa, a ja myślę sobie, że jest też „kulą u jej nogi”, a nawet (kto wie?!) – „koniem trojańskim” mającym jej zaszkodzić.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s