Niedawno, całkiem niedawno temu … Gazeta Dziennik Prawny doniosła o nieomal ogólnokrajowym „powstaniu kwietniowym” samorządowców, jakie wybuchło przeciwko przymusowi wypłacania dotacji szkołom współpracującym z rodzinami edukacji domowej (do jednego wora trafiły rodziny mieszkające w Polsce, i te, które w pogoni „za chlebem” osiadły poza granicami kraju).
Przecież te szkoły nic nie robią – powiadają włodarze – a olbrzymie (w miliony idące) pieniądze biorą! Godnać to podziwu troska o racjonalne wydawanie „wspólnych” pieniędzy.
Z tym swoim wiekopomnym odkryciem udali się z petycją do Jejmości Minister JK-R, a Ta, a juści, przyjęła ich ciepło. I im, i czytelnikom GDP solennie przyrzekła sprawą w najbliższej przyszłości się zająć (sama Ona przecie „Chodząca Odpowiedzialność”). Dotacje zostaną więc tym szkołom znacząco obcięte, by cwaniactwu i pazerności (które w środowisku edukacji domowej są przecież obecne!) dać twardy odpór. A potem wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie …
Że też takie „bajki” poważna Gazeta wypisuje?!
Pani Minister powinna wiedzieć (od tego ma czynowników), że manipulacji na dotacjach dla uczniów edukacji domowej Ministerstwo już nieraz się dopuszczało. Najpierw i dawno temu zwyczajnie, a całkowicie bezprawnie, zawłaszczało całość tych środków. Po szeregu naszych doniesień do prasy, Ministerstwo chyłkiem się z owej grabieży wycofało (wycofując też okólnik w tej sprawie).
Niezależnie od tego, kto nakręcił kolejną w tym zakresie intrygę, pod koniec 2013 roku Naczelnik Przedszkoli MEN wydał „interpretację” przepisów ustawy, wedle której placówkom sprawującym nadzór nad „domowymi zerówkowiczami” dotacje z tytułu tych dzieci w ogóle nie przysługują. Samorządowcy zażądali więc … zwrotu pokaźnych sum, odmawiając wypłaty kolejnych dotacji!
Jednak, zdaniem Biura Rzecznika Praw Obywatelskich RP, interpretacja taka jest niedopuszczalna!
Teraz mamy do czynienia z kolejną odsłoną tej pseudo-demokratycznej farsy.
Dlaczego farsy? A dlatego, że samorządowcy, robią za „pożytecznych idiotów” zgłaszając swoje postulaty, bo efekt będzie taki, iż także i oni, choć ostrzą sobie na nie zęby, tych dotacji nie zobaczą. MEN, mając pełne dane, które właśnie skrupulatnie i zapewne nie na darmo gromadzi, wypłaci tym „idiotom” już pomniejszone środki. I, jak za dawnych, dobrych czasów, pieniądze zostaną w Warszawie (a premie trafią do operatywnych pracowników MEN)!
A dlaczego pseudo-? Kłopot polega na tym, że wymarzone przez urzędników „rozwiązanie” stanowi ewidentną dyskryminację, wykluczoną przez Konstytucję RP, dyskryminację obywateli-rodziców uczniów edukacji domowej i opiekuńczych dla nich szkół. Owe „marnotrawione dotacje” pochodzą z podatków tychże obywateli i przysługują wyłącznie ich dzieciom! A szkołom się należą, ponieważ szkoły te robią dla swoich podopiecznych naprawdę wiele (przynajmniej większość z nich).
A na krótkowzroczną pazerność i arogancję władzy odtrutką będą wyroki wymiaru sprawiedliwości, do kontaktu z którym zachęca Rzecznik Praw Obywatelskich (w piśmie do mojego męża z dnia 19 stycznia br.).