Wiele razy słyszałam, że muszę „wyjść z cienia” mojego męża, chociaż, szczerze mówiąc, nie czułam nigdy, że w nim byłam. Ale chyba coś w tym musi być, dziennikarze nie mogli się mylić, kiedy pisali o doktorze z uniwersytetu, który sam uczył własne dzieci w domu.
Dzisiaj pewna osoba, która chce rozpocząć edukację domową, zadała mi pytanie, czy mam coś wspólnego z dr Budajczakiem, tym od książki „Edukacja domowa”. Ubawiłam się!
Ogłaszam zatem wszem i wobec, że zbyt wiele z M. Budajczakiem nie mam wspólnego, poza tym, że od ćwierćwiecza jesteśmy małżeństwem i mamy wspólne dzieci, które wspólnie edukowaliśmy domowo!