Czy warto pomagać ludziom? To pytanie nurtuje mnie od dawna.
Co zrobić, kiedy rodzic błaga: „Proszę pomóc moim dzieciom”?! (to cytat z listu z 5 czerwca 2009 r.) Pomóc i jemu tak, jak pomaga się wszystkim pozostałym, czy też być ostrożnym, bo w nieodległej przyszłości ów rodzic – matka lub ojciec – może okazać swoją „wdzięczność”, np. zgłaszając przeciw tobie pozew do sądu?!
Czy „słodkie” słówka i gesty traktować jako zwyczajne przejawy życzliwości, czy też podejrzewać, że skrywają manipulację, służącą załatwianiu własnych interesów i że skończą się te umizgi, gdy tylko powiesz swoje pierwsze: „ale, …” i kiedy, jak „Murzyn”, zrobisz „swoje”?!
Niby to zwykła rzecz, że tak się z ludźmi dzieje – wiem to, przecież nie urodziłam się wczoraj. To, co zrobiła aktywistka edukacji domowej „Oskarżyciel prywatny: Joanna Strzelecka”, jest dla mnie samej doprawdy szczególne. Nigdy bowiem jeszcze nie byłam podsądną.
Ale cóż tam, w najgorszym razie poproszę wszystkich zainteresowanych spośród Państwa o telefony lub przesyłanie korespondencji do miejsca dla przestępców, tj. do tego więzienia, do którego trafię. Adres wskażę w stosownym momencie.
Już trenuję song: „Czarny chleb i czarna kawa, ….”
A pierwsza rozprawa odbędzie się w Wielki Czwartek, 24 marca br., tak w klimatach … „Ostatniej Wieczerzy”.